V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Osiecznica historia i najświeższe informacje.

Moderatorzy: MirekCz, null, PeterCave

Regulamin forum
Wszystkie posty w tym dziale dotyczą zawodów jazdy szybkiej na rolkach. Prośba o wpisywanie nowych tematów wg zasady: data, miejsce, rodzaj wyścigu, czego temat dotyczy, np. "2009.09.19 Berlin Marathon - gdzie odebrać pakiet?", "2009.05.12-13 Poznańska Majówka - galeria zdjęć".
MichuKr
Posty: 17
Rejestracja: sob maja 19, 2012 10:41
Moje rolki: Tempest 4x110
Jeżdżę od: 02 cze 2011
Lokalizacja: Kraków

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: MichuKr » pn lipca 02, 2012 3:21

Patrząc na filmiki, zwłaszcza 3 i 4 widać zwyczajną taktykę kolarską - i chyba nie ma w tym nic nadzwyczajnego, chociąż można się wścieć, gdy się jest "koniem". Może jest to jeszcze mało popularne w naszym sporcie, ale z chwilą, gdy "dorobimy się" profesjonalnych teamów, takie zachowania, że ktoś kogoś hamuje, spowalnia, nie daje mu zmiany, wręcz go wymęcza staną się normą. A wszystko tylko po to by grupa goniąca z liderem z Teamu X dogoniła uciekajacego i dała wygrać liderowi.
Ale ja mam w tym kontekście pytanie odnośnie Osiecznicy, ja jechałem w dość odległej grupie, która była na odcinku pierwszych kilku kilomatrów baaaardzo długa. I jak się tutaj zachować, gdy rozciągnięta wielka grupa sprężynuje (rozciąga się by potem hamować i zbija się ciasno)- ja chciałem ich wyprzedzić. Zjeżdżam na lewo, a tam szorstki asfalt, który mnie znacznie spowolnił. Po dłuższej nierównej walce, wymęczony chcę wrócić do szeregu, ale miejsca są szczelnie zamknięte, jeden za drugim jadą tak blisko (zwłaszcza Niemcy :evil: ), że nie mam szans wjechać. Co w takim razie? Na ostro wcinać się, czy tak jak to zrobiłem odpuścić, by za sprawą Zbyszka (nie znam Gościa, ale dziękuję mu serdecznie - to a pro po porozumiewania się w grupie) wrócić do pierwotnej pozycji, ale będąc znacznie bardziej zmęczonym. Jakieś sugestie?

Awatar użytkownika
zico
Admin
Posty: 8963
Rejestracja: śr stycznia 28, 2004 8:53
Moje rolki: SR Tarrega
Jeżdżę od: 12 sty 1994
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: zico » pn lipca 02, 2012 4:50

Krzyczysz "lewa wolna" i po sprawie. W końcu jedziesz szybciej. Jak dadzą radę za Tobą jechać - proszę bardzo. Perfidnie nie powinny blokować, choć faktycznie w Osiecznicy nie pierwszy raz tak się zdarzyło.
Serdecznie pozdrawiam,
Jakub "Zico" Ciesielski
http://www.wrotkarstwo.pl - jazda na rolkach: Twoje pierwsze źródło informacji
http://www.zicoracing.com - sklep z rolkami

Awatar użytkownika
K4M1L
Posty: 37
Rejestracja: wt czerwca 12, 2012 4:44
Moje rolki: Fusion 4
Jeżdżę od: 23 mar 2012

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: K4M1L » pn lipca 02, 2012 7:12

Zico - chyba "prawa wolna" ;)
Jestem synem kolejarza i choć na tego typu pociągach się nie znam, to chyba wiem czemu Cię nie wpuścili - miałeś bilet? ;)
A pisząc poważnie, też jestem ciekaw czy jest jakiś znak/gest, dzięki któremu można się wbić w środek pociągu (zakładając, że nie w ma w nim kogoś Ci życzliwego, kto sam Ci zrobi miejsce)?
Kamil Chwedyna.
"Jedni marzą o sukcesie - inni wstają i na niego ciężko pracują."

MichuKr
Posty: 17
Rejestracja: sob maja 19, 2012 10:41
Moje rolki: Tempest 4x110
Jeżdżę od: 02 cze 2011
Lokalizacja: Kraków

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: MichuKr » pn lipca 02, 2012 8:59

Kuba, tu chodzi o sytuację, gdy ja chcę wrócić do pociągu, bo do jego czuba było jeszcze ze 30 ludzi - chciałem to przeskoczyć etapami, ale nie wziąłem pod uwagę a) bardziej szorstkiego (wolniejszego) asfaltu i b) trudności z powrotem do pociągu. Efekt: wróciłem praktycznie na swoje miejsce ale zdecydowanie bardziej zmęczony.

Awatar użytkownika
zico
Admin
Posty: 8963
Rejestracja: śr stycznia 28, 2004 8:53
Moje rolki: SR Tarrega
Jeżdżę od: 12 sty 1994
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: zico » pn lipca 02, 2012 9:18

Taki "problem" mamy co roku w Berlinie. Nie można przedostać się na dziób, nawet jak jest para. Jadą sobie 3 pociągi, jesteś niby w najszybszym, a nagle zwalnia i dwa po bokach wyprzedzają. Nie ma miejsca żeby przeskoczyć i tak się dłubiemy aż do 40km... Nie wspominam już o szerokości trasy w Berlinie - szerzej, a i tak trudno się przedostać, kilku szybkich by się ogarnęło i poszło by dobrze do przodu, a tak wymijanki itp. itd.

Ogólnie żeby wjechać w grupę, na pewno trzeba jechać minimum z ich prędkością, a najlepiej szybciej. Jak widzą szybszego to czują "respekt" i takiego w końcu wpuszczą.
Np. jedziesz i nie chcą wpuścić, to trzeba albo odpuścić i dojechać na tył (jeśli droga nie pozwala na depnięcie do przodu), albo po prostu depnąć tak do przodu, że w końcu znajdziesz gdzieś miejsce z przodu. Możesz pokazać ręką, że chcesz wejść pomiędzy kogoś - może wpuści, jak będziesz widzieć, że nie - laczek do przodu. Oczywiście trzeba mieć przyspieszenie, siłę, miejsce - ale innej opcji nie ma.
Często jest też tak (np. w Berlinie), że jedzie team i wtedy zapomnij, że wejdziesz pomiędzy nich - mówię tu głównie o grupie B i przykładowej sytuacja na ostatnim maratonie berlińskim. Próbować, mieć siłę, nie telepać się na lewo i prawo, jechać pewnie - wtedy większa szansa na wjazd gdziekolwiek chcesz.
Serdecznie pozdrawiam,
Jakub "Zico" Ciesielski
http://www.wrotkarstwo.pl - jazda na rolkach: Twoje pierwsze źródło informacji
http://www.zicoracing.com - sklep z rolkami

pz34
Prześcigant 4x110mm
Posty: 401
Rejestracja: ndz sierpnia 29, 2010 8:06
Moje rolki: Tarrega

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: pz34 » pn lipca 02, 2012 10:11

w takiej grupie gdzie czujesz się szybszy trzeba skoczyć. niestety ale im większa grupa tym trudniej o równe zmiany a więc tym trudniej o dobry wynik. a z tym wpuszczaniem to u nas w kraju i tak nie jest tak źle. w Berlinie nie dość że większość zawodników nie mów po naszemu, jest wąsko to jeszcze trzymają sie za 4litery. 'Rzeźnia' jak na plaży w Sopocie w upalny weekend!!!
Pozdrawiam
Łukasz

Awatar użytkownika
roxan
Pięciokółkowiec 80mm
Posty: 155
Rejestracja: czw czerwca 21, 2007 9:08
Moje rolki: Powerslide Vision
Jeżdżę od: 17 maja 2007
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: roxan » pn lipca 02, 2012 10:45

MichuKr pisze:Kuba, tu chodzi o sytuację, gdy ja chcę wrócić do pociągu, bo do jego czuba było jeszcze ze 30 ludzi - chciałem to przeskoczyć etapami, ale nie wziąłem pod uwagę a) bardziej szorstkiego (wolniejszego) asfaltu i b) trudności z powrotem do pociągu. Efekt: wróciłem praktycznie na swoje miejsce ale zdecydowanie bardziej zmęczony.
Poniżej opisuję swoją pozycję na trasie z mojego subiektywnego punktu widzenia. Jest tu za równo opis jazdy w grupie trzydziestoosobowej, za nią, jak i przed nią, a także szukanie swojego miejsce na końcu w jej środku i w czubie. Jest tutaj również, moje zmęczenie jak to określiłeś zdecydowanie bardziej nasilające się w chwilach tak zwanej prawdy, czyli zabawa jest najprzedniejsza kiedy jedzie się nie tylko korzystając z inercji grupy, ale wkładając w jazdę własne, niezastąpione siły. Dlatego jeśli cię tylko stać na to, to zachęcam do próbowania zmian pozycji, bez względu na chropowatość asfaltu, nieprzychylność nie wpuszczających, długość jazdy obok i tym podobnych, bo fajna robi się zabawa kiedy są roszady, w których możesz uczestniczyć ty sam i każdy kto tego próbował, to potwierdzi.


Tyle się działo na trasie. Sam wyścig tak szybko minął mi jak żaden inny dotąd, mimo iż tę konkretną trasę jechałem czwarty raz w życiu. Coraz bardziej mi się podoba to ściganie mimo, iż to już któryś sezon startowy, a wciąż czuję, że są jeszcze rezerwy na urwanie kilku minut. Spękałem jak zwykle na starcie. Tyle lat jeżdżę sam bez teamu, chętnych w moim mieście jak na lekarstwo wciąż, więc nie mam obycia w grupie. I jak ruszyło na raz kilkaset osób to miałem znów dyskomfort w głowie i puszczałem przed siebie wolniejszych, choć bystrzejszych na starcie, umiejących się rozpychać w czasie jazdy jak to się mówi łokciami, choć w tym przypadku bardziej na miejscu byłoby określenie nogami, coby ich nie zahaczyć, skosić lub coś cokolwiek im zrobić, przypadkiem przy wyprzedzaniu. I tak, aż się rozluźniło na trzecim kilometrze, wtedy jak miejsce się zrobiło to rura do przodu i gonić zacząłem tych co odważniej startują, co po prostu startować potrafią. I tak to działo się, wyścig trwał ja znów w tyle, ale naprzód . Gdy dogoniłem w końcu swoją grupę gdzieś na czwartym kilometrze, to przycupnąłem na końcu, a było w niej ze trzydzieści osób, w tym jedna trzecia niemieckojęzycznych, jakiś pewnie Czech, bądź Słowak. Gdy oddech mi wrócił w miarę do normy, wyrwałem na początek, bo czułem, że tego dnia dobry dzień mam. Wyprzedzając wszystkich, fachowo, czyli lewą stroną wężyk trzydziestoosobowy zameldowałem się na czele i prowadziłem cały ten pociąg, tak gdzieś z 800 m. Kiedy zaczęło mnie jednak to męczyć, postanowiłem zejść z pierwszej pozycji na gdzieś czwartą, czy piątą, aby dać szansę wykazania się innym do chwili, aż znowu odpocznę i dalej pociągnę, pociąg, tramwaj czy jak to zwą, nie wiem, bo na co dzień jeżdżę sam, albo ciągam jedynie taką jedną, co jest coraz szybsza na treningach, ale z kolei w Osiecznicy jej nie było. Nic jednak z tego. Nikt nie chciał mnie wpuścić po zejściu z prowadzenia, więc znów wylądowałem na końcu kolejki. W ten oto właśnie sposób grupa straciła we mnie pomagiera do walki o wynik całej grupy na dobre parę kilometrów.
Ja od tej chwili zmieniłem taktykę i kiedy tylko udało mi się dostrzec, że w którymś momencie tramwaj się rwie i powstaje choćby mała przerwa, w mig wypełniałem ją sobą wyprzedzając kilka osób i tak oto po kilku takich manewrach znów znalazłem się w czubie grupy. I znów miałem zaszczyt prowadzić ją. Tym razem już chyba stało się jasne nie tylko dla mnie, iż moc tego dnia jest ze mną, więc grzecznie byłem wpuszczany po zejściu z pierwszej pozycji na czwartą, piątą tak jak chciałem. Tak nawet parę razy. I tak, któregoś razu, kiedy to właśnie prowadziłem ja, ze środku grupy, a może nawet z jej końca, tego nie wiem, bo patrzyłem przed siebie chłopak, którego dotąd nie znałem, zrobił dokładnie mój manewr, a mianowicie, wyjechał z grupy na lewo, a potem przede mnie. Różnica jednak prędkości była dość znaczna na jego korzyść, więc mocno zacząłem przyśpieszać, wręcz szarpnąłem, aby gonić go, ale kolega, który jechał bezpośrednio za mną, krzyknął do mnie, abym puścił uciekiniera, bo zaraz i tak się zmęczy sam, bo do mety jest daleko. Faktycznie to było dopiero gdzieś w okolicach połowy trasy. I tak oto daliśmy mu odjechać przed naszą grupę na sto, może sto pięćdziesiąt metrów i tak jechał i jechał i jechał i nic się nie zmieniało z dobry kilometr, a ja wciąż na prowadzeniu grupy byłem. W tym momencie błysnęła mi taka myśl, że dobry jest, silny, ale faktycznie sam może do mety nie dać rady dojechać. No, ale jakby tak dojechać do niego, no to we dwóch jakaś szansa jest, albo cień szansy. Nie rozważałem dokładnie tego, bo adrenalina i krew mi z mózgu odpłynęła do mięśni, więc po prostu zacząłem realizować to nie myśląc.. Rzuciłem się na wprost. Szarpnąłem znów mocniej, tym razem z zamiarem pozostawienia grupy, co mi się nawet dość łatwo udało. Natomiast dojście kolegi samotnego, już takie proste wcale nie było. Owszem zbliżałem się do niego, ale bardzo niemrawo, aż w końcu się udało, doszedłem go. Trwało to z półtora kilometra i wcale nie było takie ekonomiczne w swojej istocie, bo przecież ciągnąłem za nim na maksa całkiem sam całkiem sporą chwilę, najdłuższą chyba z całego wyścigu. Na szczęście w tym przypadku zaowocowało moje doświadczenie z wielu startów na starcie, kiedy to zawsze ganiam, tych którzy mi uciekają, no i moja wytrwałość, która jak się potem okazało jeszcze bardziej mi się przydała i była chyba kluczowa tego dnia dla całego mojego końcowego wyniku. Kiedy go doszedłem, znów musiałem powieźć się za nim sporą chwilę i odsapnąć. Na szczęście on nie zwalniał i dystans między nami a grupą był wciąż ten sam. Kiedy natomiast zacząłem dawać mu zmiany przyznaję, dużo krótsze niż jego, w stosunku myślę jedna czwarta do trzech czwartych. On czuł się wyraźnie w tym momencie mocniej i wcale mu to nie przeszkadzało, płaciłem już pewnie frycowe za gonitwę na starcie i szarpanie się o miejsce w grupie. Ale to nie koniec, tu następowała dopiero kulminacja mojej w tym dniu zabawy w V Skate Maratonie Borów Dolnośląskich, bowiem równolegle dokładnie w tym samym momencie ktoś w grupie wpadł na taki sam pomysł co ja przed momentem, żeby nas dojść i jechać już nie we dwóch, ale we trzech. Mało, że na to wpadł, to jeszcze postanowił to zrobić, widziałem ile go to kosztowało i jak się męczył, aby dołączyć. No, ale po pierwsze lubię go i znam, bo to mój rówieśnik z którym konkuruję od dwóch, czy trzech sezonów, a po drugie, byłem tej samej myśli co on, co trzech, to nie dwóch. Więc kiedy wreszcie do nas doszedł, daliśmy mu złapać oddech i po chwili pracowaliśmy na zmiany, aby ucieczka dojechała do mety przed grupą. Grupa jednak miała zupełnie inny pomysł i spinali się mocno, aby nam się nie powiodło i na osiem kilometrów przed metą udało im się dogonić nas. W chwilę potem, był już następny atak z grupy. Tym razem do przodu skoczył inny całkiem ktoś. Aby mi nie odjechał tak jak tamten wcześniej, wyrwałem za nim od razu i tak oto odłączyliśmy się znowu od grupy we dwóch. Nie dawałem mu jednak zmiany, bo sił miałem już dosłownie tyle co na wyczerpaniu i nasza wspólna, samotna jazda zakończyła się może po 400 metrach. Cała ta akcja miała jednak bardzo dobry, motywujący wpływ na moich dwóch towarzyszy z poprzedniej ucieczki, którzy wcześniej, gdy grupa nas doganiała bardzo byli zawiedzeni i zdegustowani. Prawdopodobnie tym razem to oni skasowali ucieczkę moją na plecach poprzedzającego mnie uciekiniera, przy okazji dociągając do nas całą grupę. Kiedy dosłownie przez moment znów wszyscy z grupą jechaliśmy razem, wciąż na czele, już nie pomnę który, ale ktoś z nich, rzucił hasło Poprawka!. I ruszyliśmy do przodu w tym samym składzie we trzech, ale tym razem plus jeszcze jeden klubowy kolega tego trzeciego, jak się okazało w tym momencie z nas najświeższy i tak oto walczyliśmy przez siedem kilometrów do mety wspólnie we czterech robiąc krótkie zmiany i udało się nam wypracować pół minutową przewagę nad resztą. Koledzy z teamu nam się jednak urwali na 10 sekund jakieś dwa km przed metą. W mojej głowie od razu zrodziła się myśl, czy szarpać znów i gonić ich i być może już tym razem paść na przysłowiowy ryj i przez to dać się wchłonąć grupie goniącej, czy walczyć we dwóch z kolegą wspólnie jak team stworzony w biegu na potrzeby tej ucieczki o to, aby dojechać tak jak teraz w parze do mety. Tym razem zwyciężyła koncepcja minimum, coś w stylu S. Żmuda, Euro 2012 czyli grać, aby nie przegrać, czyli przegrać, nie walczyć o wygraną w czteroosobowej grupie, a zachować resztkę sił na jazdę, aby dojechać. Poza tym obaj nie mieliśmy już sił dociągnąć do tamtych dwóch przed nami, a oni nie mieli sił odjechać nam na więcej. Wszyscy byliśmy już na głębokich rezerwach i tak oto wjechaliśmy na metę parami, szczęśliwi, że udało się coś na trasie zainicjować i utrzymać do końca nie dając się do ostatniego kilometra.
Z czasami całkiem , całkiem, ja trzeci z tek ucieczki przez przypadek, choć chciałem puścić kolegę przed sobą, bo mu się należało, był pierwszym odważnym, który odjechał, dużo wkładał pracy w ucieczkę, więcej niż ja, ale tak zaczął pozdrawiać kibiców jeszcze przed linią mety, że ja inercją samą wyjechałem przed niego tuż przed kreską. No przecież nie będę hamował jak tylu kibiców patrzy. Spiker oczywiście od razu to skomentował śmiechem i puścił w eter, coby wszyscy się pośmiali, ale faktem jest, że w końcowych wynikach mój czas był o ułamek sekundy przed jego. Nie udało mi się poprawić wyniku w zeszłym roku, był gorszy o 15 sekund, odpadłem wtedy od grupy na kilometr przed metą, grupy, która miała identyczny czas jak ja rok wcześniej. Tym razem poprawiłem najlepszy mój wynik z tej trasy sprzed dwóch lat o prawie dwie minuty. Myślę, że z powodu naszych dwóch ucieczek w grupie, która przyjechała za nami też wiele osób po raz pierwszy złamało 1:20, bo czasy większości były w granicach 1:19:40. W sumie zabawa była przednia i pewnie dlatego tak szybko się skończyła. Wszystko co dobre szybko się kończy. Za rok z pewnością tam znów zawitam, choć w tym roku o włos by mnie na tak fajnej imprezie nie było. Podsumowując, gdybym nie zawalił znów startu i pojechał z grupą wyżej na luzie, to czas byłby jeszcze lepszy. Nic to, po raz pierwszy jestem klasyfikowany tutaj w punktacji do Pucharu Polski na pozycji w pierwszej pięćdziesiątce, a więc zdobyłem więcej punktów niż jeden za sam fakt startu..
Reasumując więc, rezerwy są. Zabawa trwa, będziemy jeździć kolejny raz, bo radości było w brud i ma być znów za rok.

carlmc
Czterokółkowiec
Posty: 81
Rejestracja: czw maja 07, 2009 9:32
Jeżdżę od: 02 kwie 2008
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: carlmc » wt lipca 03, 2012 11:21

Fajnie to napisałeś. Tylko mała poprawka. Nie byli "zawiedzeni i zdegustowani". Ot po prostu nie udało się. Ale gdy grupa już "była w ogródku ..." to fajnie, że spróbowaliśmy jeszcze raz :D . Zawiedziony to byłem na starcie tak jak Ty bo moja grupa mi uciekła a jak obejrzałem film zico to żałuję, że nie próbowałem sam jej dojść. A zdegustowany, że z 30 os grupy tylko kilka osób prowadziło przez połowę dystansu. Największe zasługi należą się koledze, z którym przyjechałeś na metę. Za inicjowanie i mocne zmiany.
A propos dziwnych sytuacji. Słyszało się, że niektórzy używali łokci w walce. A nie byli to młodzi o gorących głowach tylko w jednej ze starszych kategorii. Ktoś znany nie mógł się pogodzić z porażką :lol: .
Sytuacja z Mateuszem też nieprzyjemna, nie wiem po co takie podchody robią zawodnicy. Masz parę to grzej a nie kombinuj z Niemcami :) .
Pozdrawiam, Tomek

wasyl
Prześcigant 4x100mm
Posty: 321
Rejestracja: ndz czerwca 06, 2010 11:15
Moje rolki: Shankel Blade / Twister
Jeżdżę od: 02 sie 2009
Lokalizacja: Wrocek

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: wasyl » wt lipca 03, 2012 11:45

Może dobrze zrobić podział na starcie na czasówki, chyba tak jest w Berlinie.

Awatar użytkownika
roxan
Pięciokółkowiec 80mm
Posty: 155
Rejestracja: czw czerwca 21, 2007 9:08
Moje rolki: Powerslide Vision
Jeżdżę od: 17 maja 2007
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: roxan » wt lipca 03, 2012 10:03

carlmc pisze: a jak obejrzałem film zico to żałuję, że nie próbowałem sam jej dojść.
Miałem dokładnie takie samo odczucie zwłaszcza, że pierwsze km w Osiecznicy są lekko z góry i teraz myślę, że byłaby szanse jeszcze przeskoczyć z grupy do grupy i ich dojść. A we dwóch to tym bardziej.

Awatar użytkownika
Piotr B
Prześcignął Chuck`a...
Posty: 1839
Rejestracja: czw listopada 18, 2004 8:00
Jeżdżę od: 02 sty 2010
Lokalizacja: Dębno

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: Piotr B » wt lipca 03, 2012 10:25

wasyl pisze:Może dobrze zrobić podział na starcie na czasówki, chyba tak jest w Berlinie.
albo kwalifikacje jak w F1

novap
Czterokółkowiec
Posty: 94
Rejestracja: sob lipca 22, 2006 5:36
Moje rolki: Bont Z
Jeżdżę od: 02 maja 2006
Lokalizacja: Złotów

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: novap » śr lipca 04, 2012 10:10

Może ktoś udostępnić jakieś zdjęcia z tej wspaniałej imprezy?

Awatar użytkownika
K4M1L
Posty: 37
Rejestracja: wt czerwca 12, 2012 4:44
Moje rolki: Fusion 4
Jeżdżę od: 23 mar 2012

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: K4M1L » śr lipca 04, 2012 12:18

Kamil Chwedyna.
"Jedni marzą o sukcesie - inni wstają i na niego ciężko pracują."

WAKE-UP
Posty: 8
Rejestracja: sob lipca 07, 2012 4:49
Moje rolki: usd allstar/salo pilot v proII
Jeżdżę od: 20 cze 1995

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: WAKE-UP » ndz lipca 08, 2012 11:23

Witam,
możliwe że zamieszanie przy rozdawaniu nagród w kategoriach wiekowych mogło mieć związek z moją skromną osobą, bo chyba się komuś pokićkała moja data urodzenia i po skończeniu dostałem najpierw smsa że byłem pierwszy w kat wiekowej M60, a potem dopiero, że 5 w mojej M30 (oczywiście na 16km)
dyplom dostałem właśnie z tym pierwszym wpisem, więc coś tam chyba gdzieś nie było aktualizowane i może z tąd to zamieszanie....
pozatym wrażenia baardzo dobre.
to był mój pierwszy start w tego rodzaju imprezie (w szybkie rolki bawię się niedługo) i już się nie mogę doczekać nastepnej na którą uda mi się pojechać (może berlin 4.08 na 10 km :
http://www.mitteldeutscher-skating-cup. ... roadtermin ).
pozdrawiam wszyskich, którzy byli ale też tych którzy nie byli.

Mirek_83
Pięciokółkowiec 84mm
Posty: 202
Rejestracja: ndz maja 11, 2008 8:44
Moje rolki: Simmons PRO M1
Jeżdżę od: 01 maja 2007
Lokalizacja: Gdańsk

Re: V Skate-Maraton Borów Dolnosląskich Osiecznica

Post autor: Mirek_83 » śr lipca 25, 2012 5:30

Toudi pisze:Łukasz.
Dość przykre są niektóre Twoje uwagi w tym topicu.
a czego się spodziewać po gościu, który się szczyci wyprzedzeniem Roberta Kustry podczas, również, maratonu w Osiecznicy (gdy R.K. miał poważny upadek na ok 20km)?

ODPOWIEDZ

Wróć do „Osiecznica historia i najświeższe informacje.”