A moze juz czas aby na Malcie, na sciezkach rowerowych, w parkach, na chodnikach, plantach, itd. zaczac umiescic znaki takie jakie sa w Belgii:
http://www.flickr.com/photos/zenon_k56/ ... 2998/show/
PSY na Malcie i nie tylko...
Moderatorzy: MirekCz, null, PeterCave
Re: PSY na Malcie i nie tylko...
Jakieś 3 dni temu śmigałem na Malcie, przyssałem się do dwóch rowerzystów na góralach w sportowych wdziankach (mój ulubiony target prędkościowy, bo za kolarzówkami jeszcze nie wyrabiam, szczególnie na tym cudownym maltańskim asfalcie (sic!) ). Jak to zazwyczaj robię jak jadę za rowerzystą, co 20-40s wychylam głowę bardziej, żeby zobaczyć co mnie za chwilę na trasie spotka. Ujrzałem plecy pana z długaśnymi siwymi włosami na głowie, stojącego na trawniku. W jego ręce była luźna smycz, a pół metra obok chodził sobie piesek. Ot, taki półmetrowego wzrostu wilczurek. Taka tyci tyci WIELKA BESTIA!. No i już czułem co się będzie działo, i nie myliłem się. Rowerzyści nie zmienili tempa, ale ja i tak wiedziałem co będzie się działo. Przestałem mocno machać nogami, wyprostowałem plecki, 10m od pana z pieskiem no i jest - piesek zaczyna przechodzić prostopadle przez ścieżkę. Rowerzyści hamulce do oporu, wyhamowali. Ja spodziewając się tej akcji skutecznie wytraciłem prędkość, by na końcu wyminąć byldaka z lewej strony. Całe szczęście nic się nie stało.
Gdyby do tego dorzucić jeszcze podobną grupkę śmigaczy z naprzeciwka plus dwóch pieszych, sytuacja byłaby dość ciężka do przeanalizowania i mogłoby dojść do kontaktu bezpośredniego.
Oczywiście mijając pana po raz drugi nie omieszkałem się zatrzymać i uprzejmie poprosić go, by na takich trasach trzymał psa na smyczy. O kagańcu nie wspomniałem. Ale pan zrozumiał, że to jego wina i przeprosił. O jeden problem mniej (mam nadzieję).
Gdyby do tego dorzucić jeszcze podobną grupkę śmigaczy z naprzeciwka plus dwóch pieszych, sytuacja byłaby dość ciężka do przeanalizowania i mogłoby dojść do kontaktu bezpośredniego.
Oczywiście mijając pana po raz drugi nie omieszkałem się zatrzymać i uprzejmie poprosić go, by na takich trasach trzymał psa na smyczy. O kagańcu nie wspomniałem. Ale pan zrozumiał, że to jego wina i przeprosił. O jeden problem mniej (mam nadzieję).